
Miłosne uwikłanie
z Rafałem Milewskim psychoanalitycznym terapeutą małżeństw i par rozmawia Anna Pawliczko
Młoda Para od A do Z, 4/2014 (238), IV kwartał rok XXII
Na czym polega koncepcja koluzji?
Koluzja jest uwikłaniem. Wzajemnym uwikłaniem partnerów w relację, która niesie dużo cierpienia, a zarazem z której nie można się wydostać. Żeby sensownie rozmawiać o koluzji trzeba przyjąć dwa założenia: po pierwsze, że istnieje nieświadomość – emocje, potrzeby z których nie zdajemy sobie sprawy; po drugie że najsilniejsze nieświadome potrzeby pochodzą z naszych związków z rodzicami. Wychodząc z tych psychoanalitycznych założeń, Jürg Willi stworzył koncepcję koluzji, która mówi, że problemy w parze zaczynają się już w momencie wyboru partnera. Nasze miłosne emocje wzbudzane do konkretnej osoby płyną z rozpoznania, że ta właśnie osoba zaspokoi nasze głębokie nieświadome potrzeby, które nie zostały zaspokojone przez rodziców. Willi za Freudem mówi o czterech rodzajach potrzeb: bycia ważnym i bezwarunkowo przyjętym (narcystyczne), potrzeby troski i opieki (oralne), autonomii (analne) i identyfikacji z własną płcią biologiczną (falliczno-edypalne). Mówi też o tym, że te potrzeby mają swoje dwa bieguny regresywny np. być zatroszczonym – brać troskę i progresywny czyli troszczyć się o kogoś, dawać troskę. Każdy nosi w sobie taki konflikt ile dawać, a ile brać? Zależnie od doświadczeń z rodzicami wchodzimy w życie dorosłe nastawieni bardziej progresywnie lub regresywnie, ale drugi biegun potrzeby zawsze jest obecny, często wyparty w nieświadomość z powodu lęku. Ktoś, kto całe życie się troszczył, boi się wziąć troskę, ktoś kto całe życie czuł się męski boi się swoich kobiecych aspektów, autonomiczny boi się zależności, a podziwiany boi się dzielić ważnością bo dla niego nie starczy miejsca. Koncepcja Willego mówi, że przyciąga nas emocjonalnie osoba, która ma jawny ten biegun potrzeby, który u nas jest ukryty. Tak zaczyna się koluzja: podziwiany znajduje podziwiajacą, niezaopiekowana znajduje troskliwego, zależna takiego któremu można bezpiecznie się powierzyć, wątpiąca w swą kobiecość stuprocentowego mężczyznę. Problem tylko w tym, że koluzyjny układ musi prędzej czy później runąć, ponieważ wyparte bieguny potrzeb ujawniają się z całą mocą – zazwyczaj pod wpływem ważnych dla pary wydarzeń.
By posłużyć się przykładem jednej z par, z którymi pracowałem: żona pani A pochodząca z zaniedbującej ją jako dziecko rodziny, gdzie ojciec był uzależniony od alkoholu, wyparła swoje potrzeby i deficyty bycia zaopiekowaną i jak to często bywa w takich rodzinach stała się „dzieckiem bohaterem” czyli troszczącą się o wszystkich „matką” . Atrakcyjny wydał jej się mężczyzna z bardzo podobnymi doświadczeniami zaniedbania, ale który utkwił w tym niezaspokojeniu i ciągłym poszukiwaniu opieki. Jemu oczywiście spodobała się ciepła, troskliwa i odpowiedzialna partnerka. Razem stworzyli koluzyjną parę przypominającą matkę i dziecko.
Na początku każdego związku ludzie pragną dać się poznać od jak najlepszej strony, toteż eksponują pewne swoje walory i zachowania aby podnieść poziom swojej atrakcyjności w oczach drugiej osoby. Czy to już koluzja?
Chyba nie można utożsamiać niewinnej gry na podniesienie własnej atrakcyjności z koluzją. A już na pewno nie na początku związku. Nieświadome dopasowanie działa dużo silniej i przyciąga drugi biegun niezależnie od naszych gier i wysiłków. Owszem z czasem uczymy się jakie zachowania podobają się partnerowi i z reguły są to te, które tworzą koluzję, ale na początku jednak jest ten emocjonalny wybuch, czyli znalezienie wreszcie kogoś kto ma taki sam konflikt wewnętrzny ale reprezentuje jego drugi (regresywny lub progresywny biegun).
Mówi się, że aby dobrze poznać drugiego człowieka, trzeba zjeść z nim beczkę soli. Czy zatem długi okres narzeczeństwa może ustrzec parę przed kryzysami i nietrafnym wyborem życiowego partnera?
Dotyka Pani bardzo ważnego pytania, o moment gdy koluzja się załamuje, kiedy nieświadome dopasowanie przestaje partnerom służyć. Niestety nie zależy to od czasu spędzonego ze sobą. Dużo więcej ma tu do powiedzenia stres zewnętrzny (wydarzenia ważne dla pary) lub wewnętrzny (przeciążenie brakiem zaspokojenia wypartych potrzeb). Każda para na terapii precyzyjnie może wyznaczyć moment gdzie zaczął się kryzys, bardzo często zdarza się to przy okazji urodzin pierwszego lub kolejnego dziecka, równie dobrze może to być np. utrata pracy, śmierć jednego z rodziców, czasem nawet zmiana mieszkania. Bywa, że pod wpływem stresu wewnętrznego załamuje się jeden z partnerów i pojawia się objaw, np. pani A - troskliwa żona –„matka” z przykładu, tak bardzo bała się swoich potrzeb troski, że przeciążona ciągłym dawaniem zachorowała na depresję, co zmusiło męża do dawania jej opieki, a ją do brania. Problem w tym, że ani on nie chciał jej tego dawać, ani ona nie bardzo umiała to wziąć.
Powszechnie uważa się, że aby związek dobrze funkcjonował musi być oparty na prawdzie i zaufaniu. Tymczasem według teorii koluzji dwoje ludzi prowadzi grę... Czy można to uznać za nieczyste zagranie?
Myślę, że nie można tak powiedzieć. Proszę pamiętać, że mówimy o nieświadomych procesach, a więc nie może być mowy o jakimkolwiek osądzie czy ocenie, bo nie ma tu świadomych zamiarów partnera. Samo łacińskie sformułowanie co-ludere czyli razem grać jest mylące, obecnie mówi się raczej o nieświadomym dopasowaniu, a nie o grze w sensie jakieś manipulacji.
Proszę powiedzieć, jakie są najczęstsze przyczyny konfliktów w małżeństwie? W którym momencie/momentach do nich dochodzi i jaki udział ma w nich koluzja?
Według Willego są cztery grupy przyczyn, o których wspomniałem powyżej. Na bardziej konkretnym i objawowym poziomie ludzie kłócą się o: przestrzeń dla siebie i ważność w związku (potrzeby narcystyczne), seks (potrzeby potwierdzania swojej kobiecości lub męskości), o pieniądze (czyli o autonomię lub władzę), o wychowanie dzieci (czyli o to w jaki sposób i komu dawać troskę i opiekę).
Jak rozpoznać symptomy koluzji? Jak z nią walczyć i przeciwdziałać?
Nie da się odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Jeśli przyjmiemy, że każdy związek zawiera w sobie pewien ładunek czy procent koluzji, to wiemy, że tego nie da się uniknąć, po prostu każdy dobór partnera jest w jakimś stopniu koluzyjny, a każda taka koluzja musi się załamać. Smutne to, lecz prawdziwe.
Myślę, że rozpoznać można symptomy załamania koluzji – to zazwyczaj kryzys zaczynający się w jakimś ważnym dla pary momencie, a utrzymujący się czasem przez lata w postaci powtarzających się „kłótni o drobiazgi” lub zawsze tych samych zarzutów „bo ty robisz to…” „a ja robię to, bo ty robisz tamto” i tak w kółko.
Czy koluzja może dotknąć każdą parę i, czy konkretne typy osobowościowe są na nią szczególnie narażone?
Jak wspomniałem koluzja dotyka każdej pary, bo każdy miłosny wybór partnera zawiera w sobie pragnienie zaspokojenia nieświadomych potrzeb. Zawsze zostaje pytanie ile jest w związku zdrowych obszarów poza koluzją. Jeśli dużo, związek poradzi sobie samodzielnie z załamaniem koluzji, przepracuje to, potraktuje jako naturalny dla każdej pary kryzys. Jeśli jednak koluzja obejmuje większość obszarów związku – będzie trudno przepracować załamanie bez pomocy z zewnątrz. Wtedy potrzebna jest terapia.
Intuicyjnie powiedziałbym, że pary w których na pierwszy rzut oka coś wdaje się nam dziwnego, rzucającego się w oczy, występuje np. jakaś bardzo znacząca różnica np. wieku, wykształcenia, czasem nawet urody, kultury, rasy, to pary gdzie pytam samego siebie czy udział nieświadomych potrzeb w wyborze partnera nie był bardzo duży i czy nie jest to mocno koluzyjny związek.
Młoda Para od A do Z, 4/2014 (238), IV kwartał rok XXII
Na czym polega koncepcja koluzji?
Koluzja jest uwikłaniem. Wzajemnym uwikłaniem partnerów w relację, która niesie dużo cierpienia, a zarazem z której nie można się wydostać. Żeby sensownie rozmawiać o koluzji trzeba przyjąć dwa założenia: po pierwsze, że istnieje nieświadomość – emocje, potrzeby z których nie zdajemy sobie sprawy; po drugie że najsilniejsze nieświadome potrzeby pochodzą z naszych związków z rodzicami. Wychodząc z tych psychoanalitycznych założeń, Jürg Willi stworzył koncepcję koluzji, która mówi, że problemy w parze zaczynają się już w momencie wyboru partnera. Nasze miłosne emocje wzbudzane do konkretnej osoby płyną z rozpoznania, że ta właśnie osoba zaspokoi nasze głębokie nieświadome potrzeby, które nie zostały zaspokojone przez rodziców. Willi za Freudem mówi o czterech rodzajach potrzeb: bycia ważnym i bezwarunkowo przyjętym (narcystyczne), potrzeby troski i opieki (oralne), autonomii (analne) i identyfikacji z własną płcią biologiczną (falliczno-edypalne). Mówi też o tym, że te potrzeby mają swoje dwa bieguny regresywny np. być zatroszczonym – brać troskę i progresywny czyli troszczyć się o kogoś, dawać troskę. Każdy nosi w sobie taki konflikt ile dawać, a ile brać? Zależnie od doświadczeń z rodzicami wchodzimy w życie dorosłe nastawieni bardziej progresywnie lub regresywnie, ale drugi biegun potrzeby zawsze jest obecny, często wyparty w nieświadomość z powodu lęku. Ktoś, kto całe życie się troszczył, boi się wziąć troskę, ktoś kto całe życie czuł się męski boi się swoich kobiecych aspektów, autonomiczny boi się zależności, a podziwiany boi się dzielić ważnością bo dla niego nie starczy miejsca. Koncepcja Willego mówi, że przyciąga nas emocjonalnie osoba, która ma jawny ten biegun potrzeby, który u nas jest ukryty. Tak zaczyna się koluzja: podziwiany znajduje podziwiajacą, niezaopiekowana znajduje troskliwego, zależna takiego któremu można bezpiecznie się powierzyć, wątpiąca w swą kobiecość stuprocentowego mężczyznę. Problem tylko w tym, że koluzyjny układ musi prędzej czy później runąć, ponieważ wyparte bieguny potrzeb ujawniają się z całą mocą – zazwyczaj pod wpływem ważnych dla pary wydarzeń.
By posłużyć się przykładem jednej z par, z którymi pracowałem: żona pani A pochodząca z zaniedbującej ją jako dziecko rodziny, gdzie ojciec był uzależniony od alkoholu, wyparła swoje potrzeby i deficyty bycia zaopiekowaną i jak to często bywa w takich rodzinach stała się „dzieckiem bohaterem” czyli troszczącą się o wszystkich „matką” . Atrakcyjny wydał jej się mężczyzna z bardzo podobnymi doświadczeniami zaniedbania, ale który utkwił w tym niezaspokojeniu i ciągłym poszukiwaniu opieki. Jemu oczywiście spodobała się ciepła, troskliwa i odpowiedzialna partnerka. Razem stworzyli koluzyjną parę przypominającą matkę i dziecko.
Na początku każdego związku ludzie pragną dać się poznać od jak najlepszej strony, toteż eksponują pewne swoje walory i zachowania aby podnieść poziom swojej atrakcyjności w oczach drugiej osoby. Czy to już koluzja?
Chyba nie można utożsamiać niewinnej gry na podniesienie własnej atrakcyjności z koluzją. A już na pewno nie na początku związku. Nieświadome dopasowanie działa dużo silniej i przyciąga drugi biegun niezależnie od naszych gier i wysiłków. Owszem z czasem uczymy się jakie zachowania podobają się partnerowi i z reguły są to te, które tworzą koluzję, ale na początku jednak jest ten emocjonalny wybuch, czyli znalezienie wreszcie kogoś kto ma taki sam konflikt wewnętrzny ale reprezentuje jego drugi (regresywny lub progresywny biegun).
Mówi się, że aby dobrze poznać drugiego człowieka, trzeba zjeść z nim beczkę soli. Czy zatem długi okres narzeczeństwa może ustrzec parę przed kryzysami i nietrafnym wyborem życiowego partnera?
Dotyka Pani bardzo ważnego pytania, o moment gdy koluzja się załamuje, kiedy nieświadome dopasowanie przestaje partnerom służyć. Niestety nie zależy to od czasu spędzonego ze sobą. Dużo więcej ma tu do powiedzenia stres zewnętrzny (wydarzenia ważne dla pary) lub wewnętrzny (przeciążenie brakiem zaspokojenia wypartych potrzeb). Każda para na terapii precyzyjnie może wyznaczyć moment gdzie zaczął się kryzys, bardzo często zdarza się to przy okazji urodzin pierwszego lub kolejnego dziecka, równie dobrze może to być np. utrata pracy, śmierć jednego z rodziców, czasem nawet zmiana mieszkania. Bywa, że pod wpływem stresu wewnętrznego załamuje się jeden z partnerów i pojawia się objaw, np. pani A - troskliwa żona –„matka” z przykładu, tak bardzo bała się swoich potrzeb troski, że przeciążona ciągłym dawaniem zachorowała na depresję, co zmusiło męża do dawania jej opieki, a ją do brania. Problem w tym, że ani on nie chciał jej tego dawać, ani ona nie bardzo umiała to wziąć.
Powszechnie uważa się, że aby związek dobrze funkcjonował musi być oparty na prawdzie i zaufaniu. Tymczasem według teorii koluzji dwoje ludzi prowadzi grę... Czy można to uznać za nieczyste zagranie?
Myślę, że nie można tak powiedzieć. Proszę pamiętać, że mówimy o nieświadomych procesach, a więc nie może być mowy o jakimkolwiek osądzie czy ocenie, bo nie ma tu świadomych zamiarów partnera. Samo łacińskie sformułowanie co-ludere czyli razem grać jest mylące, obecnie mówi się raczej o nieświadomym dopasowaniu, a nie o grze w sensie jakieś manipulacji.
Proszę powiedzieć, jakie są najczęstsze przyczyny konfliktów w małżeństwie? W którym momencie/momentach do nich dochodzi i jaki udział ma w nich koluzja?
Według Willego są cztery grupy przyczyn, o których wspomniałem powyżej. Na bardziej konkretnym i objawowym poziomie ludzie kłócą się o: przestrzeń dla siebie i ważność w związku (potrzeby narcystyczne), seks (potrzeby potwierdzania swojej kobiecości lub męskości), o pieniądze (czyli o autonomię lub władzę), o wychowanie dzieci (czyli o to w jaki sposób i komu dawać troskę i opiekę).
Jak rozpoznać symptomy koluzji? Jak z nią walczyć i przeciwdziałać?
Nie da się odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Jeśli przyjmiemy, że każdy związek zawiera w sobie pewien ładunek czy procent koluzji, to wiemy, że tego nie da się uniknąć, po prostu każdy dobór partnera jest w jakimś stopniu koluzyjny, a każda taka koluzja musi się załamać. Smutne to, lecz prawdziwe.
Myślę, że rozpoznać można symptomy załamania koluzji – to zazwyczaj kryzys zaczynający się w jakimś ważnym dla pary momencie, a utrzymujący się czasem przez lata w postaci powtarzających się „kłótni o drobiazgi” lub zawsze tych samych zarzutów „bo ty robisz to…” „a ja robię to, bo ty robisz tamto” i tak w kółko.
Czy koluzja może dotknąć każdą parę i, czy konkretne typy osobowościowe są na nią szczególnie narażone?
Jak wspomniałem koluzja dotyka każdej pary, bo każdy miłosny wybór partnera zawiera w sobie pragnienie zaspokojenia nieświadomych potrzeb. Zawsze zostaje pytanie ile jest w związku zdrowych obszarów poza koluzją. Jeśli dużo, związek poradzi sobie samodzielnie z załamaniem koluzji, przepracuje to, potraktuje jako naturalny dla każdej pary kryzys. Jeśli jednak koluzja obejmuje większość obszarów związku – będzie trudno przepracować załamanie bez pomocy z zewnątrz. Wtedy potrzebna jest terapia.
Intuicyjnie powiedziałbym, że pary w których na pierwszy rzut oka coś wdaje się nam dziwnego, rzucającego się w oczy, występuje np. jakaś bardzo znacząca różnica np. wieku, wykształcenia, czasem nawet urody, kultury, rasy, to pary gdzie pytam samego siebie czy udział nieświadomych potrzeb w wyborze partnera nie był bardzo duży i czy nie jest to mocno koluzyjny związek.
Rafał Milewski
Gabinet Psychterapii
ul. Dygasińskiego 48Gabinet Psychterapii
(okolice placu Wilsona)
01-603 Warszawa-Żoliborz
tel. 607 149 513
gabinet@gabinet-psychoterapii.waw.pl